Twórcy filmu długo szukali odtwórczyni roli Maddy, głównego celu ataków duchów. Reżyser mówił: – To były naprawdę wyczerpujące poszukiwania, niemal na całym świecie. Ale się opłaciły. Kennedi Clements ma w sobie tyle zdecydowania, bystrości i poczucia humoru, że nie sposób jej nie pokochać. I łatwo można pojąć uczucie straty i bólu, jakie odczuwa rodzina, gdy dziewczynka zostaje porwana. W dodatku jest nieustraszona, jako jedyna odpowiada głosom płynącym z telewizora i z głębi pomieszczeń. Jej wrażliwość jest równa jej odwadze. Właśnie dlatego, gdy Maddy widzi swą znikającą ulubioną lalkę, bez wahania podąża za nią, trafiając do mrocznej alei, rządzonej przez duchy.
W domu Bowenów zjawia się doktor Powell (Jane Adams), szefowa wydziału parapsychologii, wraz z dwójką asystentów, Boydem (Nicholas Braun) i Sophie (Susan Heyward) oraz wielką ilością nowoczesnego, zaawansowanego technologicznie sprzętu. Zespół, zwłaszcza Boyd, jest bardzo sceptyczny wobec opowieści Bowenów. Właściwie przyszli, by zdemaskować niewiarygodną ich zdaniem wersję wydarzeń, podaną przez rodzinę. Ale przerażające spotkanie, które ma Boyd z duchem, zmienia wszystko. Doktor Powell decyduje, że na pomoc trzeba wezwać medium – Carrigana Burke'a. To celebryta, gwiazda telewizyjnego reality show „House Cleaners”, nic więc dziwnego, że Bowenowie przyjmują go sceptycznie – prócz zanurzonej w popkulturze Kendry, która jest nim zafascynowana. Występujący w tej roli Jared Harris komentował: – Okazuje się, że Burke jest jedyną osobą, która może pomóc Maddy, ponieważ potrafi nawiązać kontakt z niebezpiecznymi mocami. Staje się więc przywódcą w walce o uratowanie dziewczynki. Wychodzi zresztą na jaw, że był mężem doktor Powell. Ten romantyczny wątek nieco rozjaśnia mroczną opowieść.
Początkowo dom wydaje się oazą dla przeżywającej ciężkie chwile rodziny, szybko jednak ukazuje swe mroczne oblicze. Po długich poszukiwaniach domostwo o należytym wyglądzie znaleziono w Hamilton, w kanadyjskim Ontario. Scenografka bułgarskiego pochodzenia, Kalina Ivanova („Dym”, „Lulu na moście”, „Mała miss”, „Szare ogrody”) opowiadała, że filmowcy postanowili wykorzystać złudną „dobrotliwość” podmiejskiej współczesnej scenerii. Zdecydowano się na utrzymanie domu w tonacji „całej palety beżów” charakterystycznej dla tego rodzaju architektury. W pobliżu musiały być linie wysokiego napięcia i pusta parcela, na której planowano zmieścić złowrogie drzewo. – Studiowaliśmy fotografie prawdziwych domów i ich wnętrz, by osiągnąć jak najdalej posunięty element autentyczności – mówiła scenografka. Salon i poddasze, na którym mieszkał Griffin, musiały być większe niż w rzeczywistości. Okno salonu miała rozbić przecież furgonetka, a przez świetlik na strychu miało zaatakować drzewo. I oczywiście musiało być wystarczająco dużo miejsca dla kamery i jej zaplanowanych przez reżysera ruchów. Dom zbudowano na miejscu cmentarza – nagrobki usunięto, ale nie kości. Dlatego niespokojne duchy chcą wykorzystać Maddy, by pomogła im dostać się do miejsca ostatecznego przeznaczenia. Kenan opowiadał: – Poltergeist początkowo kontaktuje się przez głosy słyszalne za ścianą i gałęzie stukoczące w okno. Potem aktywność duchów narasta, wreszcie porywają i więżą Maddy w swym świecie. Mam pewną sympatię dla tych zapomnianych i sfrustrowanych istot szukających wyjścia ze swej trudnej sytuacji, kierujących się rodzajem zbiorowego instynktu.
Film nie bez powodu zrealizowano w technice 3D. – W oryginalnej wersji nadnaturalne siły przedstawiono w wysoce stylizowanym, magicznym, wręcz teatralnym stylu. Ja obrałem inną drogę – wyjaśniał reżyser. – Chciałem czegoś o wiele bardziej mrocznego i przerażającego. Znany operator Javier Aguirresarobe („Inni”, saga „Zmierzch”) w lot pojął koncepcję Kenana. Chodziło o to, by fantastyczną i groźną rzeczywistość ująć jak najbardziej realistycznie. – Mroczna fantazja pojawia się w całkowicie realnym świecie i dlatego jest tym bardziej przerażająca – mówił. – Jedynym bezpośrednim nawiązaniem do oryginału jest scena, w której Maddy komunikuje się z duchami przez telewizor. To było wielkie techniczne wyzwanie, bo naszą ambicją było ograniczenie efektów, zwłaszcza komputerowych, do minimum. Delphine White, autorka kostiumów, obrała drogę podobną do operatora. – Moim zadaniem było oddać jasną, jak i ciemną stronę filmu. Jeśli chodzi o bohaterów, inspiracji szukałam u zwykłych ludzi. Trudniejsze było stworzenie wizerunku duchów. Zrobiliśmy dokładny research, oglądając m.in. zdjęcia ludzi spalonych, a potem ekshumowanych. Przyglądaliśmy się, jak wyglądały ich ubrania. Sporządziliśmy specjalne tkaniny o podobnie zniszczonej fakturze.
|