SCENARIUSZ

 
W 2007 roku sztuka teatralna pióra Tracy'ego Lettsa odniosła najpierw sukces w Chicago, gdzie wystawił ją legendarny Steppenwolf Theatre, a następnie na Broadwayu. Rok później zdobyła aż pięć prestiżowych nagród Tony (w tym za najlepszą sztukę) oraz Nagrodę Pulitzera. 

Letts (ur. 1965) to ceniony dramaturg, scenarzysta i aktor. Jego sztuki dwukrotnie przeniósł z sukcesem na ekran William Friedkin („Francuski łącznik”) – „Bug” (2006) z Ashley Judd i Michaelem Shannonem oraz „Killer Joe” (2011) z Matthew McConaugheyem – zuchwale łącząc konwencje gatunkowe horroru i thrillera z przenikliwymi obserwacjami społecznymi i specyficznym mrocznym humorem, znakiem firmowym pisarza. Letts urodził się w Tulsie, jego matka Billie wykłada na uniwersytecie oraz jest autorką poczytnych powieści, w tym kilku bestsellerów (m.in. sfilmowanej w 2000 roku książki „Gdzie serce twoje” – „Where the Heart Is”, 1995). Ojciec Dennis (1934–2008), oprócz nauczania w college'u, z powodzeniem uprawiał aktorstwo. Zagrał w 46 filmach i serialach (m.in. „Doskonały świat” Clinta Eastwooda, „Bez skrupułów”, „Strażnik Teksasu”). Prawdziwy triumf przyniosła mu rola Beverly'ego w sztuce syna, zarówno w jej chicagowskiej, jak i broadwayowskiej inscenizacji. Grał, walcząc z chorobą – w końcu pokonał go nowotwór. 

Letts junior pracował jako kelner i w telemarketingu, jednocześnie próbując swych sił w teatrze. W wieku 20 lat przeniósł się do Chicago, gdzie trafił do słynnego zespołu The Steppenwolf Theatre. Występował między innymi w „Szklanej menażerii” (1988) i „Glengarry Glen Ross”; zdobył nagrodę Tony za rolę George'a w inscenizacji „Kto się boi Virginii Woolf?”. Ożenił się ze swoją partnerką z tej inscenizacji, Carrie Coon. Letts sporo grywał też w filmach – głównie telewizyjnych (m.in. „Wydział pościgowy”, serial „Potyczki Amy” czy rola senatora Lockharta w „Homeland”). Jest autorem sześciu sztuk teatralnych, spośród których największy sukces odniósł „Sierpień w hrabstwie Osage”. Letts przyznaje, że stawia swoich bohaterów przed trudnymi, często wręcz ekstremalnymi moralnymi wyborami, a jego mistrzami są William Faulkner, Tennessee Williams oraz Jim Thompson, autor powieści kryminalnych z lat 50. i 60. XX wieku, zwany „Dostojewskim powieści groszowych” (m.in. „Ucieczka gangstera”, „Morderca we mnie” czy „Naciągacze” – wszystkie te utwory zostały z powodzeniem sfilmowane). 

Sztukę „Sierpień w hrabstwie Osage” entuzjastycznie przyjęła krytyka i publiczność. Doczekała się ona także udanej londyńskiej inscenizacji. Saga o rodzinie z Oklahomy i walce jej członków z własnymi demonami wzbudziła wręcz ekstazę wielu krytyków. – To prawdopodobnie jedna z najbardziej ekscytujących sztuk amerykańskich od lat – pisał Charles Iherwood na łamach „New York Timesa”. I nie był w swojej opinii odosobniony. Podkreślano łatwość, z jaką autor skonstruował fabułę i zmieniał konwencję opowiadania, żonglując czarnym często humorem, smutkiem i swoistą czułością wobec bohaterów. Letts z niespodziewaną siłą i inwencją połączył echa amerykańskiej teatralnej klasyki, opowiadającej o dysfunkcyjnych rodzinach – sztuk Williamsa, Eugene'a O'Neilla czy Sama Sheparda, z tempem rodem z sitcomów, a nawet efektami kojarzącymi się z operami mydlanymi, użytymi jednak ze smakiem i nieodłączną ironią. 

Chris Cooper przyznał, że nie znał sztuki Lettsa, bo niezbyt często ostatnio bywa w teatrze: kręci filmy i mieszka w Massachusetts. Po zapoznaniu się z tekstem mówił: – Przypomniały mi się czasy studenckie i sztuki Tennnessee Williamsa, Eugene'a O'Neilla i – w mniejszym stopniu – Arthura Millera, w których grałem. Moim zdaniem to jest pisarstwo zbliżonego kalibru, które czerpie z tych bogatych tradycji. Tak więc jak najbardziej byłem zainteresowany udziałem w filmie. Amerykanie ostatnimi czasy nie lubią rzeczy zbyt serio. A tu mamy otwarty melodramat, gdzie bez ogródek i bez znieczulenia porusza się chociażby kwestię śmierci. 

Tematy obecne w sztuce i filmie były aktorowi z różnych względów bliskie: – Aktor czerpie z trzech głównych źródeł: researchu, własnych przeżyć i z wyobraźni. Jeśli chodzi o osobiste przeżycia, to wiele czasu spędziłem na ranczo; moi rodzice hodowali bydło w Kansas w latach 60. i 70. Poznałem na własnej skórze uczucie samotności i zagubienia w wielkiej przestrzeni. Czasem przez dwa tygodnie nie widujesz nikogo, co wcale nie musi być złe. Miałem syna, którego straciliśmy w 2005 roku. Relacje mojego bohatera z „Małym” Charliem przypominają mi te bolesne doświadczenia. Bardzo jestem ciekaw odbioru naszego filmu. Spodziewam się reakcji widowni typu: przesadzili, tego już za wiele. Ale myślę, że widzowie dostrzegą, że to nie jest fotograficzne odwzorowanie życia, lecz skondensowany dramat i że po projekcji będą o tym rozmawiać. A ich rozmowy nie będą dotyczyć tego, że świetnie się bawili, lecz będą mieć pewną głębię. Był jeszcze jeden powód, dla którego Cooper przyjął propozycję Wellsa: – Ponowna praca z Meryl (po „Adaptacji”) bardzo mnie ucieszyła. Jest wspaniałą dziewczyną, wspaniałą matką, a jako aktorka daje z siebie wszystko. Nie dąży przy tym do tego, by zdominować partnerów. Przeciwnie – sprawia, że grając z nią też wspinasz się na wyższy poziom.