Informacje 2003

16.12.03

 

15 grudnia został rozstrzygnięty konkurs plastyczny związany z filmem "Gdzie jest Nemo".

GŁÓWNĄ NAGRODĘ - zestaw NEMO (zabawka pluszowa, myszka do komputera, książka „Gdzie jest Nemo?”, gra komputerowa, płyta z muzyką z filmu „Gdzie jest Nemo?”, koszulka i kubek z logo filmu „Gdzie jest Nemo?”)
otrzymuje: Aneta Niemiałkowska, Bychawa

Pozostali uczestnicy konkursu otrzymają upominki związane z filmem "Gdzie jest Nemo". Oto lista nagrodzonych:

2) Adrian Bolek, Legnica
3) Dominika Nowicka, Podgórzyn
4) Kornelia Lis, Gdynia
5) Marta Pałka, Olsztyn
6) Dorota Ćwirko, Bychawa
7) Maria Tworek, Tarnobrzeg
8) Paulina Ksel, Masłów
9) Julia Obrzut, Podegrodzie
10) Anna Kowalska, Tarnów
11) Kamila Kowalska, Piła
12) Joanna Dzida, Piła
13) Łukasz Kwasowski, Białystok
14) Iga Puzdrowska, Toruń
15) Paweł Łagoda, Cmolas
16) Ola Tutaj, Masłów
17) Justyna Dobner, Czeski Cieszyn
18) Mateusz Kalkowski, Gdańsk Oliwa
19) Daria Sajdak, Bukowno
20) Andrzej Wojaczek, Mikołów
21) Martynka Wojaczek, Mikołów
22) Justyna Dębicka, Gdańsk
23) Aneta Cichy, Rzeszów
24) Martyna Pociask, Rzeszów
25) Patryk Zwolak, Żółkiewka
26) Damian Wróbel, Kraków
27) Iwona Sobala, Lubin
28) Wiola Bednarek, Bytom
29) Oliwia Cudak, Rzęczkowo
30) Lucyna Łosiniecka, Czarny Dunajec
31) Dorota Brzoska, Poznań
32) Ewa Zielińska, Lubin
33) Agata Kosińska, Gdynia
34) Martyna Kulpeksza, Mikołów Mokre
35) Paulina Biernacka, Lublin
36) Krystyna Garstka, Czempiń
37) Patrycja Nahrebecka, Góra Puławska
38) Agnieszka Czechowska, Pruszków
39) Oktawian Kołeczek, Katowice
40) Sabina Suchanek, Bydgoszcz
41) Agata Michalczyk, Lubin
42) Agatka Uler, Pruszków
43) Eryk Gomółka, Pruszków
44) Wojtek Pogonowski, Gdańsk Oliwa
45) Angelika Grodzka, Teresin
46) Agnieszka Klimczuk, Zamość
47) Krzysztof Stanek, Czarny Dunajec
48) Karolina Michałek, Bydgoszcz
49) Bartłomiej Kupiński, Białystok
50) Magdalena Kowalik, Nowy Dwór Mazowiecki
51) Magdalena Miśkowiec, Chabówka
52) Agata Wróbel, Toruń
53) Mateusz Lenard, Lublin
54) Mikołaj Kurasiewicz, Pabianice
55) Dawid Socha, Inowroclaw
56) Ewa Babiak, Komorów Granica
57) Izabela Stepień, Warszawa
58) Gosia Gazda, Kraków
59) Katarzyna Kurza, Białystok
60) Wiktoria Segelin, Przemyśl
61) Elżbieta Sobowska, Cmolas
62) Sebastian Dusanowski, Kluczbork
63) Kamil Czerwiński, Rzeszów
64) Grzegorz Oleniacz, Nowy Sącz
65) Szymon Kukułka, Tuchów
66) Kacper Tukalski, Iłów
67) Kinga Małecka, Kobiernice
68) Rafał Urlich, Radzymin
69) Magdalena Czopek, Chłapowo
70) Rafał Mahlke, Wałcz
71) Kacper Pokorniecki, Kołobrzeg
72) Bartek Malerowicz, Pyrzyce
73) Magdalena Korbel, Gdańsk
74) Kamil Włodarczyk, Żywiec
75) Daniel Dylewicz, Legnica
76) Patryk Dylewicz, Legnica
77) Julia Dziedziul, Gdynia
78) Magdalena Gielata, Żywiec
79) Luiza Kwiatkowska, Janki
80) Aneta Kotuła, Gryfino
81) Sebastian Kupski, Chłapowo
82) Ewa Dobrzańska, Tychy
83) Anna Macura, Górki Małe
84) Radek Urbaniak, Konin
85) Mariusz Siciarek, Kalisz
86) Ewa Banach, Łącko
87) Przemek Zienowicz, Koszalin
88) Mateusz Fukiet, Koszalin
89) Marcin Bączek, Białystok
90) Aleksandra Styn, Chłapowo
91) Weronika Pietrowska, Bieruń
92) Nikola Pilinska, Chłapowo
93) Tomasz Staworko, Warszawa
94) Róża Budny, Bronów
95) Aron Paracki, Sierakowice
96) Sylwia Słamczyk, Piekelnik
97) Matylda Łyszcz, Radom
98) Artur Bona, Tarnobrzeg
99) Ada Kozdęba, Tarnobrzeg
100) Katarzyna Paciejuk, Białystok

Informacja własna.

23.10.03

 

Podczas siódmej edycji Hollywoodzkiego Międzynarodowego Festiwalu Filmowego 
film "Piraci z Karaibów: Klątwa Czarnej Perły" Gore'a Verbinskiego okrzyknięty został przez internautów najlepszym filmem roku.
Nagrody dla najlepszego aktora oraz aktora drugoplanowego otrzymali występujący w tej wielkiej produkcji Johnny Depp (za rolę kapitana Jacka Sparrowa) i Geoffrey Rush (za rolę Kapitana Barbossy).
Zgodnie z naszymi przewidywaniami - na www.forumfilm.pl (patrz info z 25.09.) - tytuł najlepszej aktorki roku trafił do Diane Lane, grającej w filmie "Pod słońcem Toskanii" (premiera polska 5 grudnia).
Głosowanie - z udziałem tysięcy internautów - odbyło się na stronach Yahoo i Entertainment Tonight. Nagrody za całokształt twórczości wręczono m.in.: twórcy filmów animowanych, reżyserowi i pomysłodawcy przebojowego "Gdzie jest Nemo"- Andrew Stantonowi i Orlando Bloomowi za przełomową rolę w karierze. Gratulujemy!

Informacja własna / Stopklatka.pl.

21.10.03

 

Fragmenty konferencji prasowej po zakończeniu dubbingu do „Gdzie jest Nemo” – 10 października 2003, Studio Start International w Warszawie.

Uczestnicy:
Joanna Trzepiecińska – Dory
Grażyna Wolszczak – Coral
Joanna Wizmur – reżyser
Kajetan Lewandowski – Nemo
Olaf Lubaszenko – Idol
Krzysztof Globisz – Marlin
oraz dziennikarze z prasy, radia i telewizji 

Pytanie do Joanny Trzepiecińskiej:
Rola Dory była chyba najtrudniejsza ze wszystkich w tym filmie: to taka szalona rybka, która mówi, krzyczy, śpiewa, piszczy, jest niezwykle aktywna. Domyślam się, że trzeba było użyć całej gamy środków aktorskich, aby ją taką właśnie uczynić.
 
Joanna Trzepiecińska:
To zadanie było dla mnie trudne głównie dlatego, że w ogóle nie miałam do tej pory doświadczeń dubbingowych. Pierwszy raz w życiu grałam w dubbingu tak dużą rolę. Tak więc, jakakolwiek by to była rola, to i tak stanowiłaby dla mnie trudność. 
Dory rzeczywiście jest rybką obdarzoną dosyć specyficznym charakterem i na dodatek zanikiem pamięci krótkotrwałej. A charakter ma niełatwy.
W tych wszystkich kłopotach miałam wielkie szczęście: to, że spotkałam się z taką ekipą i z taką reżyser, jaką jest Joanna Wizmur. Czerpałam po prostu wiadrami z jej wielkiego doświadczenia i ogromnych umiejętności. A ponieważ podobno jestem uczennicą pojętną, to mam nadzieję, że coś z tych nauk przeniosło się na ekran. No i będą to mogli państwo zobaczyć!

Pytanie do Joanny Wizmur:
Jak pani znalazła Kajetana do roli Nemo?
 
Joanna Wizmur:
Problem z dziećmi jest taki, że one są wygrzebywane skądś, ja sama nie wiem skąd...a potem rosną i to jest jakiś koszmar, bo wychowujesz sobie aktora, a potem nagle przychodzi wysoki młody człowiek, któremu chcesz dać rolę małego króliczka, a on ma wąsy i mutację.
Mamy taką międzystudyjną pocztę pantoflową, ale poza tym, to dzieje się to przypadkiem. Ostatnio siedziałam od rana do wieczora u siebie na klatce schodowej i szukałam aktora do roli małego Murzynka. Przy czym potrzebowałam nie chłopca, a dziewczynkę, bo chodziło o głos 3,5-rocznego dziecka. Tak więc, po prostu siedzę na klatce i zaczepiam dzieci – molestuję je! I nagle słyszę jakieś dziecko i pojawia się ono potem w filmie.

Pytanie do Kajetana:
Dlaczego produkcje Disneya i Pixara, takie jak „Toy Story”, tak łatwo trafiają do wyobraźni twoich rówieśników?
 
Kajetan Lewandowski:
Filmy te na pewno są bardzo fajne, bo dzieci mogą zrozumieć, o co w nich chodzi. Bo w filmach fabularnych, dla dorosłych, zwykle jest inaczej, a najczęściej takie filmy dzieci oglądają. I też dlatego, że postaci są bardzo fajne, animowane, czasami nawet zrobione komputerowo. A taka animacja bardzo się dzieciom podoba.
 
Pytanie:
Ile masz lat, Kajetanie?
 
Kajetan Lewandowski:
Dziesięć i pół.
 
Pytanie:
Czy masz jakiekolwiek doświadczenie aktorskie? Czy śpiewasz, czy ktoś cię uczył emisji głosu, dykcji?
 
Kajetan Lewandowski: 
Śpiewam często, bo chodzę na chór do Teatru Wielkiego i do Domu Kultury na Siekierkach.
 
Pytanie:
Czy widziałeś cały film? 
 
Kajetan Lewandowski:
Niestety nie. Film widziałem tylko w kawałkach – w tych, które nagrywam, podkładam głos.

Joanna Wizmur:
Ale że jest prawie w całym filmie, więc praktycznie rzecz biorąc, zobaczył.

Pytanie do Olafa Lubaszenki:
Wiem, że jest to bardzo ciężka praca – podkładanie głosu. Czy jest pan zmęczony? Czy to jest tak, że katujecie się, powtarzając jedną sekwencję wiele razy?

Olaf Lubaszenko:
Tak proszę pana – ja tu siedzę od lipca… (śmiech) i usiłuję podłożyć jedno zdanie, to pierwsze. Pani Joasia jest bardzo wymagająca, ale obiecała mi, że do do 21 listopada mnie wypuści… na chwilę, żebym się przebrał na premierę.
Ja nie jestem zmęczony, proszę pana. Ja tak wyglądam, proszę się już do tego przyzwyczaić (śmiech) po trzydziestu latach. Również nie robię tego od niechcenia. Po prostu tak wyglądam, jak coś robię.
To jest bardzo piękny film. Jestem wzruszony, bo, niestety, rzadko mamy okazję w naszym kinie robić coś z przekonaniem, coś, pod czym podpisujemy się w stu procentach. A to jest taki film, do którego nie mam żadnych zastrzeżeń. Wszystko mi się w nim podoba, jest piękny. Jest tam i wesoło, i smutno, i wzruszająco, i przygodowo. Takie filmy chciałbym robić z aktorami, ale żaden nie umie tak dobrze pływać jak Nemo. 

Joanna Wizmur:
A propos tego, co pan powiedział. Na castingach, w momencie, gdy obsadzam postaci, moich aktorów znam wyłącznie z ekranu, a tylko niektórych osobiście. Niemniej, grają oni takie role, do których pasują, choć bywa i tak, że muszą się borykać i coś zrobić na przekór. Joasię Trzepiecińską znałam z ekranu, ale tak całkiem się upewniłam, gdy zobaczyłam Aniutkę w „Rodzinie zastępczej”. 

Pytanie:
A więc tak pani dopasowuje – charakter postaci z charakterem aktora?
 
Joanna Wizmur:
Liczy się dynamika, temperament, czasem sposób mówienia. Ja, jak wybieram, to często nie słucham głosu, tylko patrzę na postaci i zastanawiam się, z kim one mi się kojarzą, z jakim aktorem. Potem włączam głos i słucham, czy mi to pasuje.

Pytanie do Krzysztofa Globisza: 
Jak ta rola – Marlina – zostanie odebrana przez studentów krakowskiej Szkoły Teatralnej?
 
Krzysztof Globisz:
Ponieważ jestem tam dziekanem, to na pewno dobrze. A poważnie: ja ich uczę m.in. tego, że najlepszego aktorstwa można się nauczyć na kreskówkach. Po prostu Pepe Le Skunks to są i bohaterowie, i najlepsi aktorzy – najszybsi! My, aktorzy żywego planu, nie umiemy tak szybko grać. I wie pani, z tego można czerpać naukę, dlatego, że najczęściej te postaci są tak skonstruowane, że nagrywa się paru różnych aktorów, którzy na przykład się dziwią, wściekają, a potem daje się jak gdyby jeden taki idealny obraz – zdziwienia, wściekłości. I to widzimy w tych kreskówkach. Mamy więc wzór: jak się idealnie wściec czy zadziwić.
 
Pytanie:
Czyli wyśle pan wszystkich swoich studentów na „Gdzie jest Nemo”?
 
Krzysztof Globisz:
Nie, dlatego, że po pierwsze: nie mam w sobie aż tak daleko rozwiniętej cechy próżności, a po drugie oni wiedzą już od dawna, że mają chodzić na kreskówki.

Pytanie do Grażyny Wolszczak:
Jaką satysfakcję czerpie aktor z dubbingu? Wiadomo, że przynoszą ją role w filmach fabularnych, a z kolei seriale dają popularność. A jak jest z dubbingiem?
 
Grażyna Wolszczak:

Dla mnie to jest stres, bo nie za bardzo umiem to robić. Ale później, jak wszystko dobrze wyjdzie, to jest to satysfakcja kolosalna! Przy okazji tej produkcji dodatkowy stres był taki, że dostałam bardzo malutką rolę – matki Nemo, którą zaraz na początku zjada krwiożercza ryba, barakuda. To bardzo dramatyczna scena. Grałam na materiale już nagranym przez pana Krzysztofa i myślałam sobie: „Matko Święta, nigdy w życiu nic takiego nie będę potrafiła zrobić”. Tak mnie ten człowiek zestresował swoim talentem i poraził jako najszybszy aktor kreskówek (chociaż na to nie wygląda, jak na niego patrzę). Szczęśliwie mi to przeszło – ten kompleks, że nigdy nie będę tak wspaniale podkładać głosu.

Pytanie do Olafa Lubaszenki:
Twoim poprzednikiem w roli Idola był Willem Dafoe. Czy to było dla ciebie jakimś stresem, że masz podłożyć głos pod postać, którą wcześniej podkładał sam Dafoe?
 
Olaf Lubaszenko:
Starałem się schudnąć, ale nie udało mi się przed dubbingiem. Mówiąc szczerze, to nawet była pewna atrakcja, bo myśmy z Willemem Dafoe grali w jednym filmie, w „Bożych skrawkach”, półtora roku, czy dwa lata temu. Więc miałem przyjemność go poznać i ten stres minął już wówczas – teraz już podchodziłem do niego zwyczajnie, bez nabożnego szacunku. Po prostu starałem się nie zepsuć pracy mojego starszego kolegi ze Stanów Zjednoczonych. Przyjemnie jest podkładać świetnego aktora, ponieważ wyobrażam sobie, że te intencje, które on zawarł w swojej pracy pomagają zrozumieć, o co chodziło tamtej postaci. Nawet, jeśli ktoś nie zna angielskiego. 

Joanna Trzepiecińska:
Mnie to nie pomagało. To znaczy, być może, jest to jeszcze po prostu brak umiejętności – w momencie, w którym za bardzo wsłuchiwałam się w to, co nagrała aktorka, która podkładała głos Dory po angielsku, to mi to właściwie przeszkadzało. Bo każdy język ma inny rodzaj ekspresji, inaczej wyrażamy w nim radość, zachwyt, inaczej zdziwienie – ma inną melodykę. Jak za bardzo się wsłuchiwałam w tę melodię języka angielskiego, to strasznie trudno mi było potem dotrzeć do tego, jak to powinno zabrzmieć po polsku. Ale Joasia czuwała…

Olaf Lubaszenko:
Teraz muszę wdać się w polemikę z panią Trzepiecińską, ponieważ nie mogę tego pozostawić bez komentarza. Chodziło mi o to, że jak słuchałem Dafoe po raz pierwszy, to mi to pozwoliło zrozumieć postać, a później się już oczywiście nie wsłuchiwałem, bo mi Joasia Wizmur zabroniła. A tylko raz oglądałem ten film.

Joanna Wizmur:
Tu nie chodzi o wierność. Joasia ma o tyle rację, że tam intonacja (na przykład zadawanie pytań) jest inna – tam do dołu, u nas do góry. I już nie ma takiej wierności. W momencie, kiedy chwycisz postać nie musisz z nabożnym szacunkiem powtarzać tego, co było w oryginale. Wręcz przeciwnie. Zdarza się, że aktorom wyłączamy dźwięk i grają wyłącznie na obraz. Tak, że bez przesady z tym klękaniem i z tą wiernością.

Joanna Trzepiecińska:
Ja chciałam jeszcze powiedzieć o ogromnej satysfakcji, której nikt nie zrozumie poza nami – aktorami i reżyserem. Praca z Joaśką jest tak niezwykłym doświadczeniem, i jest to tak niezwykła osoba, że tylko my to wiemy. 

Joanna Wizmur:
Muszę powiedzieć coś o Kajetanie, to, co ci już, Olafie, mówiłam, że dzieci zazwyczaj mają coś takiego... jakby schowaną sferę uczuciowości. Zwłaszcza chłopcy – np. że nie będą mówić o miłości, a jeżeli, to tylko ironicznie. Natomiast u Kajetana jest niebywała zdolność mówienia „istoty w prostocie”, jak powiedział Gombrowicz. On w sposób taki piękny i prosty, bez żadnych ozdobników, prześlicznie mówi – prościusieńko i ogromnie wzruszająco. To jest w ogóle niebywałe. Bardzo ci za to, Kajetanie, dziękuję. Mamy czasem lekki kłopot z temperamentem, z wykrzyczeniem, natomiast w tych takich spokojnych scenach, zwróćcie państwo na to uwagę, jest niebywale dojrzały i naprawdę fantastyczny.
Natomiast ja rzeczywiście latam po sali i niebywały mam temperament. Poza tym, potwornie krzyczę i strasznie klnę, na co oczywiście teraz sobie pozwolić nie mogę.

Pytanie:
Także przy Kajetanie?

Kajetan Lewandowski:
Niestety tak.

Joanna Wizmur:
Bywa.

Pytanie:
Na ile wzorowaliście się na pierwowzorze, który był w oryginale, a na ile staraliście się w ogóle od tego odejść?

Krzysztof Globisz:
Aktor grający Marlina, to jest aktor drugiego planu – mocny, drugi plan amerykański. Chcę państwu uświadomić, że drugi plan amerykański to są znakomici aktorzy, to są aktorzy lepsi od gwiazd, ponieważ oni robią całe tło. Ten aktor, który gra Marlina, jest takim właśnie aktorem, można go w Polsce zobaczyć w filmie „Muza”. On tam gra z Sharon Stone. Zadałem sobie trud, żeby go zobaczyć, ponieważ pomyślałem sobie, że jak mam go podkładać, dobrze byłoby wiedzieć, kto to jest. To mi bardzo dużo dało. To jest znakomity aktor, który nadał energię tej postaci. Tę energię, która była w jego głosie, chciałem odnaleźć i u siebie. On ma też specyficzny, lekko schrypnięty głos, mocno atakujący i to próbowałem w sobie odnaleźć. Tym aktorem jest Albert Brooks.

© Forum Film Poland.

14.10.03

 

W czasie zakończonego wczoraj 19. Warszawskiego Międzynarodowego Festiwalu Filmowego pokazano 88 filmów z 40 krajów, które obejrzała rekordowa liczba widzów - ponad 70 tysięcy. W głosowaniu na nagrodę publiczności wzięło udział ponad 25 tysięcy osób. Widzowie oddawali głosy na filmy tuż po zakończeniu ich projekcji, według reguł przyjętych m.in. na festiwalu w Rotterdamie. 
Jednym z najciekawszych tytułów imprezy okazały się „Dziewczyny z kalendarza” (Calendar Girls), film dystrybuowany przez Forum Film. Opowieść w reżyserii Nigela Cole’a znalazła się w pierwszej trójce festiwalowych ulubieńców. Zwyciężyli „Kumple” - i tak, już drugi rok z rzędu, najważniejsze wyróżnienie trafiło do rąk Norwegów (przed rokiem wygrał „Elling”). Brytyjskie „Dziewczyny z kalendarza” zajęły ex-equo drugie miejsce, z tym samym wynikiem, co francusko-kanadyjska „Inwazja barbarzyńców”. 
Jeszcze przed rozpoczęciem festiwalu dużo miejsca w prasie poświęcono prawdziwej historii pań z hrabstwa Yorkshire, które dokonały czegoś niezwykłego: pokonały własny wstyd, aby pomóc tym, którzy na to czekali.W nr 39 „Przekroju” całą historię z jej blaskami i cieniami, opowiedziała Joanna Gorzelińska:
„Gospodynie z Women’s Institut w Rylstone (coś na wzór koła gospodyń wiejskich) smażyły konfitury, piekły ciasta i układały bukiety z kwiatów. Raz w roku wydawały kalendarz. 
Gospodyni Angela Baker opowiada o szalonym pomyśle mężowi Johnowi.
– Nie wierzę, że starczy wam odwagi – rzuca (zachwycony zresztą) John. Bardzo chce uczestniczyć w zdjęciach. Ale w lipcu 1998 roku umiera na białaczkę. 
– Zrozumiałyśmy, że musimy zrobić ten kalendarz. Dla Johna i Angeli, która z trudem radziła sobie z rozpaczą po śmierci męża – wspomina Lynda Logan. 
Jej mąż Terry, zwykły fotograf amator, podejmuje się zrobienia zdjęć. 
Podczas sesji kobiety dyskretnie zasłaniają intymne części ciała przedmiotami znajdującymi się w pubie – z okazji zdjęć lokal zamieniono w studio fotograficzne. 
11 gospodyń z kółka: Tricia, Angela, Rita, Christine, Hence, Sandra, Beryl, Lynn, Rosalyn, Moyra i Lynda, pozuje tylko w eleganckich perłach.
Tricia Stewart wystąpiła przy starej prasie do wyciskania soku z jabłek.
Angela Baker, żona zmarłego na białaczkę Johna, pozuje przy pianinie.
Lynda Logan – to jej mąż robił zdjęcia (wstydziła się najbardziej) – próbowała skoncentrować się na obrazie, który malowała podczas fotografowania.
A Christine Clancy parzyła herbatę. 
– Przełamałyśmy wstyd, wypijając morze czerwonego wina – zdradziła później Rosalyn.
Zdjęcia wydrukowane w kalendarzu są w kolorze sepii. Jedynym kolorowym elementem na każdej fotografii jest żółty słonecznik – kwiat, którego nasiona zakopane w doniczkach podarował najbliższym tuż przed śmiercią John Baker. Mówił, że będzie zdrowy, zanim kwiaty zakwitną”. 
Później po tę historię sięgnęli filmowcy. 
„Dziewczyny z kalendarza” pojawią się na ekranach polskich kin w lutym 2004 roku.

Informacja własna.

08.10.03

 

Gonitwa I: Książka Laury Hillenbrand

Laura Hillenbrand nie ukończyła żadnego prestiżowego uniwersytetu. Od wczesnego dzieciństwa cierpi na chorobę nazywaną Syndromem Chronicznego Zmęczenia, która objawia się m.in. częstymi zawrotami głowy i omdleniami. Z tego powodu musiała zrezygnować z nauki w Kenyon College, w stanie Ohio.
O wyścigach konnych pisze od 1988 roku, dwukrotnie zdobyła Eclipse Award, prestiżową nagrodę dla dziennikarzy sportowych, za artykuły poświęcone właśnie Seabiscuitowi. Współpracuje m.in.z „New York Timesem”, „Washington Post” i „Reader’s Digest”. Jej książka „Seabiscuit” to jedna z najlepszych biografii sportowych w historii amerykańskiej literatury. To właśnie na jej podstawie powstał scenariusz i film Gary’ego Rossa, a sama Hillenbrand została oczywiście konsultantką przy jego powstawaniu.

Gonitwa II: Film Gary’ego Rossa

Rok 1938. Czasy Wielkiego Kryzysu. Tematem numer jeden amerykańskich gazet nie jest jednak ani Franklin Roosevelt, ani Adolf Hitler. Najwięcej miejsca poświęca się historii konia, który podbił serca mieszkańców całego kraju. Seabiscuit nie był nigdy pewniakiem wyścigów konnych. Nikt nie spodziewał się po nim spektakularnych sukcesów, na które nie wskazywały także i jego warunki – nie był rasowym koniem pełnej krwi. Aż pewnego dnia ktoś uwierzył w niego i dostrzegł w nim talent, który dla innych pozostawał do tej pory niezauważony. 
„Niepokonany Seabiscuit” to opowieść o trzech mężczyznach, których połączyła miłość do do wyścigów i koni. To też historia o trzech przegranych – cierpiącym na artretyzm byłym cowboy’u Tomie Smith’ie (Chris Cooper – zdobywca Oscara za drugoplanową rolę w „Adaptacji” Spike’a Jonze’a), niewidzącym na jedno oko dżokeju Johnnym „Red” Pollardzie (Tobey Maguire) i milionerze – bankrucie Charlesie Howardzie (czterokrotnie nominowany do Oscara Jeff Bridges), którzy uwierzyli w wierzchowca, kiedy inni dawno spisali go na straty. Dzięki ich wytrwałości i ciężkiej pracy Seabiscuit został wielkim zwycięzcą. 
Jego historia stała się prawdziwą legendą, amerykańskim mitem o triumfie mimo przeciwności losu, karierze prowadzącej z samych nizin na szczyty popularności, sukcesu w czasach Wielkiego Kryzysu – choć szanse były niewielkie, a marzenia przerastały rzeczywistość. 
Film kończy się w połowie kolejnego wyścigu. Nie wiemy, czy Seabiscuit go wygrał. Takie zakończenie sprawiło, że wznowiona książka Laury Hillenbrand po raz kolejny sprzedała się znakomicie. Niemal każdy, kto obejrzał „Niepokonanego Seabiscuita” sięgał po nią, by przekonać się, jak skończył się ta historyczna gonitwa. A sam film znalazł się w czołówce najbardziej kasowych obrazów letniego sezonu w USA – zarobił dotąd około 150 milionów dolarów. 

Gonitwa III: Seabiscuit – wygrywa po raz trzeci

Tom Smith, Johnny Red Pollard i Charles Howard zaufali Seabiscuitowi. Choć nie był faworytem uwierzyli w niego i zwyciężyli. Dla Laury Hillenbrand los Seabiscuita stał się też tematem życia. Poświęciła mu większość swoich artykułów i książkę, która stała się wielkim bestsellerem. Można odnieść wrażenie, że fascynacja tym koniem jest zaraźliwa i ponadczasowa – dziś to Gary Ross postawił na niego wszystko. Jest scenarzystą, reżyserem i producentem filmu o słynnym rumaku i jego opiekunach. 
Tobey Maguire, który debiutował jako producent przy realizacji „25 godziny”, został współproducentem „Niepokonanego Seabiscuita”. I wszystko wskazuje na to, że odniosą wspólnie niemały sukces. 
Przed nimi Hollywood Movie of the Year Awards, a później kolejne wyzwanie – Oscary. 
Na razie produkcja Gary’ego Rossa ubiega się o te pierwsze nagrody (przede wszystkim o miano najlepszego filmu), natomiast o wyróżnienie dla najlepszego aktora walczą m.in.: Jeff Bridges i Tobey Maguire.Ten film wydaje się z resztą szczególnie mocno obsadzony, skoro w zmaganiach o nagrodę za rolę drugoplanową zmierzą się Chris Cooper i William H. Macy, który zagrał nadzwyczaj sugestywnie radiowca czasu Wielkiego Kryzysu. 

Informacja własna.

26.09.03

 

Dziś, 26 września, na ekrany kin w USA wchodzi film „Under the Tuscan Sun” (Pod słońcem Toskanii), z Diane Lane w roli głównej.

O książce
Autobiograficzna powieść Frances Mayes to niemałe wydarzenie na rynku księgarskim w Stanach Zjednoczonych. W ciągu zaledwie kilku tygodni zyskała miano prawdziwego bestsellera. Dla amerykańskich kobiet ta romantyczna opowieść była niezwykle pokrzepiająca – pokazywała, że po czterdziestce można z powodzeniem rozpocząć nowe życie. 
Dla wszystkich czytelników stała się urzekającą podróżą przez romantyczne zakątki Włoch, pochwałą niespiesznego i pogodnego stylu życia, w którym ważny jest każdy zapach, w którym celebruje się każdy posiłek. Krytycy pisali, że otwierając tę książkę czuje się smak suszonych pomidorów, zapach delikatnego włoskiego wina, a książka kucharska autorki, gdyby powstała, stałaby się z pewnością światowym bestsellerem. 

O filmie
Autorka popularnych romansów Frances Mayes (Diane Lane) rozwodzi się z niewiernym mężem. Wpada w depresję, z której nie potrafi się podnieść. Pewnego dnia przyjaciółka wręcza jej bilet do Włoch, sugerując, że podróż i zmiana otoczenia są dla niej jedynym ratunkiem. Frances robi krótką notatkę, spisując w punktach rzeczy, które musi zrobić, aby poczuć się lepiej:

1. pojechać do Toskanii
2. spontanicznie wybrać i kupić dom
3. sprawić sobie białą sukienkę
4. poznać nowych ludzi

Później skrupulatnie wypełnia wszystkie nałożone na siebie zadania. Kupuje piękną willę „Bramasole” położoną w malowniczej okolicy. Robi sobie prezent – białą sukienkę. Wynajmuje polskich robotników, którzy odnowią jej dom oraz staną się wkrótce jej najbliższymi i oddanymi przyjaciółmi. I w końcu... zakochuje się. 
Kiedy pierwszy raz go spotkała, Marcello zauroczył ją swoim poczuciem humoru. „Wy, Amerykanki, macie błędne pojęcie o Włochach” – stwierdził zaczepnie. Ona, pół żartem, pół serio, zaproponowała mu wspólną noc. „My, Włosi, spodziewamy się po was, Amerykankach, właśnie takich propozycji” – odpowiedział jej z uśmiechem. 
Film, który jest luźną adaptacją powieści Frances Mayes, dokonaną przez reżyserkę Audrey Wells, ogrzewa widzów prawdziwymi promieniami toskańskiego słońca. Diane Lane, nominowana w zeszłym roku do Oscara za główną rolę w „Niewiernej” Adriena Lyne’a, ugruntowała dzięki temu filmowi swoją pozycję w czołówce hollywoodzkich gwiazd. „Pod słońcem Toskanii” ma w sobie wszystko, co gwarantuje sukces romantycznym komediom – piękną i zdolną aktorkę w głównej roli, malownicze plenery włoskiej prowincji, wzruszającą i (prawdziwą!) historię miłosną zakończoną happy endem, błyskotliwe dialogi i subtelny humor. Nobilituje nasze zwykłe życiowe czynności. Uczy, że nawet prosta kolacja, na którą składają się tylko kanapki, może rozbudzić nasze zmysły. A co najważniejsze daje widzom dużą dawkę pozytywnej energii. O POLSKICH WĄTKACHFilm „Pod słońcem Toskani” ma nadzwyczaj ciepły klimat. Nie tylko dzięki jasnym, promiennym zdjęciom (Geoffrey Simpson), dużej dawce humoru i szczęśliwemu zakończeniu. Ci, którzy obejrzeli już film, twierdzą, że tworzy go przede wszystkim galeria pogodnych i wyrazistych postaci drugiego planu. Paweł (Paweł Szadja), Jerzy (Valentine Pelka) i Dawid (Kristoffer Ryan Winters) – to polscy robotnicy zatrudnieni przez główną bohaterkę do renowacji jej świeżo zakupionego domu. Szybko stają się też jej najbliższymi przyjaciółmi. Jedzą wspólne posiłki, zwierzają się sobie z sercowych problemów, wspierają się nawzajem. Rzadko zdarzają się w Stanach filmy, w których Polacy pokazywani by byli z równą sympatią. 
„Paweł jest taki słodki”, „Ten młody Polak jest taki uroczy” – takie krótkie komentarze na temat filmu znaleźć można już w Internecie. A co dopiero będzie się działo po premierze! 

„Pod słońcem Toskanii” 
Premiera amerykańska 25 września, polska 5 grudnia 2003 r.
Reżyseria: Audrey Wells
Scenariusz: Audrey Wells na podstawie powieści Frances Mayes
W roli głównej: Diane Lane („Niewierna”)

Informacja własna.

25.09.03

 

Ogłoszone zostały nominacje do Hollywood Movie of the Year Awards. Laureatów nagród - najlepszy film oraz aktorów pierwszoplanowych i drugoplanowych - wybiorą widzowie, którzy zagłosują na swoich faworytów w Internecie. 
O miano najlepszego filmu ubiegają się w tym roku m.in.: "Piraci z Karaibów: Klątwa Czarnej Perły" Gore’a Verbinskiego, "Seabiscuit" Gary’ego Rossa i "Gdzie jest Nemo" Andrew Stantona. O miano najlepszego aktora ubiegają się m.in.: Johnny Depp („Piraci z Karaibów: Klątwa Czarnej Perły”) oraz Jeff Bridges i Tobey Maguire - ekranowi partnerzy w filmie „Seabiscuit”. Ten film wydaje się szczególnie mocno obsadzony, skoro o nagrodę za rolę drugoplanową walczyć będą grający w nim Chris Cooper i William H. Macy, którzy zmierzą się nie tylko ze sobą, ale także z Geoffrey’em Rushem („Piraci z Karaibów: Klątwa Czarnej Perły”) i Robertem Duvallem („Open Range”). Za jedną z faworytek do nagrody za najlepszą rolę kobiecą uchodzi Diane Lane, uwielbiana przez Amerykanki za rolę w filmie „Pod słońcem Toskanii”.
Hollywood Movie of the Year Awards są jednym z elementów Hollywoodzkiego Festiwalu Filmowego, który w tym roku potrwa od 15 do 20 października. 
Na najlepszy film głosować można pod adresami: movies.yahoo.com/movieawards oraz etonline.com. Laureaci odbiorą nagrody 20 października, w czasie ceremonii, która odbędzie się w Beverly Hilton Hotel. W czasie tej uroczystości wręczone zostaną także nagrody regulaminowe Hollywoodzkiego Festiwalu Filmowego.

Informacja za Stopklatka.pl.

22.09.03

 

W amerykańskim box-office’ie, po pierwszym weekendzie, na 5. pozycji wylądował pełen napięcia "Cold Creek Manor". W thrillerze Mike’a Figgisa (reżysera pamiętnego "Zostawić Las Vegas") na duże ekrany powraca, u boku Dennisa Quaida, para dawno nie widzianych aktorek. 
Juliette Lewis została nominowana do Oscara już w wieku 18 lat ("Przylądek strachu"), rok później trafiła do filmu Woody'ego Allena ("Mężowie i żony"), a w ciągu kolejnych dwóch lat zagrała w tak głośnych produkcjach, jak "Kalifornia", "Krwawy Romeo", "Co gryzie Gilberta Grape’a" i "Urodzeni mordercy". Teraz pojawiła się ponownie jako nieobliczalna dziewczyna z amerykańskiej prowincji. 
Natomiast Sharon Stone, symbol seksu początku lat dziewięćdziesiątych, po sukcesie "Kasyna" (1995 – nominacja do Oscara i Złoty Glob) postawiła bardziej na życzliwe oceny krytyków, niż na masową popularność. Świadczą o tym dobitnie nominacje do Złotego Globu za "The Mighty" (1998) oraz za "The Muse" (1999). Ostatnio prasę kolorową zajmował jej rozwód z Philem Bronsteinem, wydawcą „San Francisco Chronicle”, który nie tylko wniósł pozew do sądu, ale także zażądał miliona dolarów, w ramach podziału majątku. Mimo kłopotów, aktorka w imponującym stylu udowadnia, że jest w świetnej formie. 
"Cold Creek Manor" to opowieść o losach pewnej rodziny, która zostawia piękny apartament w wielkim mieście i postanawia zamieszkać w wiejskiej rezydencji. Prawdziwy koszmar rozpoczyna się, gdy potomek poprzednich właścicieli posiadłości po wyjściu z więzienia domaga się zwrotu swojej, jakoby, własności. 

Informacja za Stopklatka.pl.

19.09.03

 

Od 18 do 27 września w San Sebastián trwa 51. edycja Międzynarodowego Festiwalu Filmowego. To jedna z najważniejszych imprez filmowych na naszym kontynencie. Tematem przewodnim filmów konkursowych jest życie w świecie pełnym sprzeczności. 
Wśród filmów zakwalifikowanych do głównego konkursu zwraca uwagę "Veronica Guerin" Joela Schumachera - oparta na prawdziwych wydarzeniach opowieść z Cate Blanchett w roli tytułowej. Ta amerykańsko-brytyjsko-irlandzka produkcja to historia życia i śmierci zamordowanej w 1996 roku Veroniki Guerin, reporterki "Irish Sunday Independent", autorki serii artykułów o dealerach narkotyków i zorganizowanej przestępczości w Irlandii. 
Premiera w USA szykowana jest na 17 października; u nas film trafi do kin na początku 2004 roku. 
Na zakończenie 51. festiwalu zaprezentowany zostanie najnowszy film w reżyserskim dorobku Kevina Costnera "Open Range". Obok niego w tej westernowej produkcji wystąpili także Robert Duvall i Annette Bening. W San Sebastián "Open Range" pokazany zostanie poza konkursem. 

Informacja własna.

12.08.03

 

Rządowi cenzorzy w Malezji po długich debatach wydali w końcu pozwolenie na rozpowszechnianie najnowszej komedii z Jimem Carreyem “Bruce Wszechmogący”, pomimo wcześniejszych obaw, że film może obrażać uczucia muzułmanów. 
Film miał wejść na ekrany malezyjskich kin już 7 sierpnia, ale zdecydowana interwencja ministra d/s religii Abdula Hamida Zainala Abidina, który ma na koncie zablokowanie już kilku hollywoodzkich premier, doprowadziła do wstrzymania dystrybucji filmu. Uznał on temat komedii za „niestosowny”. 
- Po obejrzeniu filmu widz może sobie postawić pytanie „co bym zrobił, gdybym był Bogiem?”. Choć jest to pytanie czysto hipotetyczne, to jednak sprzeczne z naukami islamu. Nie możemy stawiać siebie na równi z Bogiem i przymierzać się do jego boskich mocy, nawet w formie żartu - wyjaśniał zastrzeżenia minister Abidin.
„Bruce Wszechmogący” opowiada o losach dziennikarza telewizyjnego (Carrey), któremu Bóg (grany przez Morgana Freemana) przekazuje na tydzień całą swoją moc, z czego obdarowany chętnie korzysta. 
„ Nasi cenzorzy rozpatrzyli sprawę ze wszystkich możliwych punktów widzenia i doszli do wniosku, że jest to typowa komedia w stylu carreyowskim.”- powiedziała Anna Ng, szefowa malezyjskiego oddziału firmy dystrybucyjnej Buena Vista.
Film wejdzie na ekrany prawdopodobnie w pierwszych dniach września i będzie dozwolony od 18 lat, a to z powodu kilku wulgarnych słów, dosadnego humoru i erotycznych akcentów. Bohater filmu - Bruce Nolan - dzięki swej boskiej mocy uprzyjemnia sobie życie pod każdym względem, m.in. prowokuje superorgazmy swojej dziewczyny Grace (Jennifer Aniston), a nawet powiększa jej piersi.
Polskim widzom nie powinno to raczej przeszkadzać. Film wchodzi na ekrany kin 14 sierpnia.

Informacja własna.

01.08.03

 Władze Malezji postanowiły nie dopuścić w tym kraju do planowanej na 7 sierpnia premiery amerykańskiej komedii „Bruce wszechmogący” (Bruce Almighty), z Jimem Carreyem w roli tytułowej (polska premiera 14 sierpnia), gdyż ich zdaniem obraz obraża uczucia religijne muzułmanów. Abdul Hamid Zainal Abidin, minister do spraw religijnych, który ma na koncie zablokowanie już kilku holywoodzkich filmów, uznał temat komedii za „niestosowny”.
„Bruce wszechmogący” opowiada o losach reportera telewizyjnego (Carrey), któremu Bóg (grany przez Morgana Freemana) przekazuje na tydzień całą swoją moc, z czego obdarowany skwapliwie korzysta, załatwiając całkiem prywatne porachunki.
- Po obejrzeniu filmu widz może sobie postawić pytanie „co bym zrobił, gdybym był Bogiem?”. Choć jest to pytanie czysto hipotetyczne, to jednak sprzeczne z naukami islamu. Nie możemy stawiać siebie na równi z Bogiem i przymierzać się do jego boskich mocy, nawet w formie żartu - wyjaśnił zastrzeżenia minister Abidin.
Filmowcy nie mają łatwo w Malezji. Nigdy nie wiadomo, co wzbudzi czujność cenzorów. Na przykład oskarowe „Godziny” (The Hours) dopuszczono wprawdzie do dystrybucji, ale dopiero po wycięciu sceny pocałunku między dwiema kobietami. Jak wyjaśniło ministerstwo „w imię ochrony naszego kraju i naszych obywateli przed złymi wpływami i negatywnymi elementami zawartymi w filmie”. Mniej szczęścia miała animowana opowieść o losach Mojżesza „Książę Egiptu” (Prince of Egypt). Nie dopuszczono do jej wyświetlania z „przyczyn religijnych”. W adaptacji filmowej komiksu „Daredevil” z Benem Affleckiem cenzorzy dopatrzyli się „zbytniej przemocy”, a w drugiej części filmu o Austinie Powersie - „Szpieg, który nie umiera nigdy” (The Spy Who Shagged Me) „zbytniej frywolności seksualnej”. Nie dziwi więc, że na ekrany malezyjskich kin nie trafił także film wyreżyserowany i zagrany przez Bena Stillera „Zoolander”, w którym intrygą był spisek, mający doprowadzić do zamachu na... premiera Malezji.
Kinomanom w Malezji pozostaje więc czekać, aż „Bruce wszechmogący” ukarze się na DVD, bowiem wbrew staraniom rządu nie udało się na razie roztoczyć kontroli na tą częścią rynku i do widzów regularnie trafiają kopie wszystkich hollywoodzkich filmów.

kd

01.08.03

 

Forum Film Poland ogłosiło oficjalnie, że w dniu dzisiejszym zostało oficjalnym dystrybutorem Buena Vista International na terytorium Polski.
BVI jest dystrybutorem filmów produkowanych przez Walt Disney Touchstone w Stanach Zjednoczonych i na całym świecie.
Forum Film Poland jest nową firmą na polskim rynku filmowym, ale należy do koncernu I.T. International Theatres Group. 
I.T. International Theatres Group stało się przez ostatnie pięć lat wiodącym koncernem kinowym w tej części Europy (Polska, Czechy, Węgry) i pozostaje liderem na rynku kinowym w Izraelu nieprzerwanie od wielu lat.
I.T. International Thetres, poprzez Forum Film Ltd. jest dystrybutorem filmów Disney’a od ponad 40 lat.
Sławek Salamon, jeden z bardziej doświadczonych i szanowanych specjalistów na rynku dystrybucji kinowej, objął stanowisko Dyrektora Generalnego Forum Film. 
„ Propozycja pracy dla Forum Film spadła na mnie jak grom z jasnego nieba – powiedział dziś na konferencji wzruszony Sławek Salamon – prawdę powiedziawszy nie przypuszczałem, że kiedykolwiek jeszcze wrócę do dystrybucji”.
Forum Film pragnie ogłosić również, iż podpisało umowę ze Spyglass Entertainment. Film „Bruce Wszechmogący” wyprodukowany w tym Studio, który wchodzi do polskich kin 14 sierpnia zarobił w Stanach Zjednoczonych 250 milionów dolarów.
Pierwszym filmem Disney’a na który zaprasza Forum Film, będzie przebój tego lata w Stanach Zjednoczonych “Piraci z Karaibów”, którego premierę zaplanowano na 5 września. Film w doborowej obsadzie – Johnny Depp, Orlando Bloom, Geoffrey Rush i Keira Knightley – jest kolejną megaprodukcją Jerrego Bruckheimera – producenta m.in. filmów „Armageddon”, „Pearl Harbor”, „Twierdza”, „Con Air”.
Na dzisiejszej konferencji poprzedzającej pokaz filmu „Bruce Wszechmogący” Sławek Salamon zapowiedział, że jeszcze w tym roku polscy widzowie będą mogli obejrzeć „Gdzie jest Nemo?” – film animowany, który cieszy się w Stanach Zjednoczonych powodzeniem większym niż rekordzista wśród filmów dla dzieci „Król Lew”.

Informacja własna.