O FILMIE

Ethan i Sophie przeżywają kryzys małżeński. Za radą terapeuty wynajmują na weekend dom za miastem. Psycholog zapewnia ich, że powrócą stamtąd zupełnie odmienieni. Zabawna zrazu i romantyczna wycieczka przybierze zgoła inny obrót, gdy okaże się, iż Ethan i Sophie nie są jedynymi lokatorami posiadłości. Wobec owego niezwykłego spotkania, oboje będą musieli spojrzeć na swój związek z zupełnie innej perspektywy. 
Debiut reżyserski Charliego McDowella, syna znanego aktora Malcolma McDowella. Historia nie tylko oryginalna, lecz także pełna przewrotnego humoru. Zwykle w komediach romantycznych suspens oraz intrygujące zwroty akcji nie są najważniejsze, lecz tym razem jest inaczej. Czy ona to naprawdę ona, a on to rzeczywiście on?

SCENARIUSZ

Science fiction to często rzeczywistość w przebraniu. W tym gatunku pomysłowe przerysowania służą pokazaniu prawdy na temat świata, w którym żyjemy. „Czworo do pary” wykorzystuje s-f, by przyjrzeć się najbardziej intymnym elementom związku między kobietą i mężczyzną. 

Gdy Charlie McDowell, jeden z najmłodszych absolwentów w historii The American Film Institute, został zaproszony na spotkanie z Markiem Duplassem, wpływowym twórcą kina niezależnego (jako aktor i producent ma na koncie takie tytuły, jak „Na własne ryzyko”, „The Puffy Chair” i „Cyrus”), obaj panowie szybko znaleźli wspólny język. – Myślę, iż dlatego tak łatwo się porozumieliśmy, że jesteśmy ludźmi zdolnymi do budowania życzliwych relacji – mówił McDowell. – Nie jestem reżyserem, który lubi wsadzać kij w mrowisko i stwarzać na planie nerwową atmosferę. Wolę współpracę i szybko skracam dystans z ludźmi, z którymi pracuję. Mark jest pod tym względem taki jak ja. Od razu wiedziałem, że nasza wspólna praca będzie się dobrze układała. Podobnie odbierał to Duplass. – Między mną i Charliem od razu zaiskrzyło. Bardzo przypominał mi mnie i mojego brata Jaya, z czasów kiedy pracowaliśmy nad filmem „The Puffy Chair”, tyle że Charlie ma dużo większą wrażliwość wizualną, niż którykolwiek z nas. Miałem nadzieję, że razem stworzymy film, który będzie miał tę surową, organiczną naturalność, którą z Jayem tak bardzo lubimy, wzbogaconą o wizualne i estetyczne pomysły Charliego.

Niedługo potem Duplass wysłał McDowellowi i współpracującemu z nim scenarzyście Justinowi Laderowi pomysł na film – z założenia bardzo zagadkowy, lecz w gruncie rzeczy bardzo prosty: co się stanie, gdy mąż obudzi się pewnej nocy, pójdzie do innego pokoju, zapali trawkę z żoną, przeprowadzi z nią poważną rozmowę na temat sensu życia, wróci do łóżka i odkryje, że ona nadal leży w łóżku i śpi? – Justin i ja od razu chwyciliśmy za telefony i zaczęliśmy omawiać klimat filmu – wspominał McDowell. – Chcieliśmy stworzyć coś w stylu filmów Charliego Kaufmana i Spike'a Jonze'a. Zaczęliśmy przerzucać się pomysłami. Zapytał, czy mamy jakieś miejsce, w którym moglibyśmy umieścić akcję filmu, a ja odkryłem, że istnieje szansa, by skorzystać z domku w Ojai. Kiedy już mieliśmy pomysł i lokalizację, zaczęliśmy budować projekt scenariusza.

Pracując pod presją czasu – Duplass, który jest aktorem, reżyserem i producentem, miał mocno wypełniony terminarz – McDowell i Lader przekształcili jego pomysł w oryginalny scenariusz. Fabuła przedstawia się tak (uwaga, spoiler!): borykający się z kryzysem związku Ethan i Sophie jadą w piękne, ustronne miejsce, by spróbować rozwiązać swoje problemy, korzystając ze spokoju i sielankowej scenerii. Zauważają wkrótce, że w wynajętym na weekend domku dzieje się coś dziwnego: mieszkają tam ich lepsze wersje! McDowella bardzo cieszył fakt, że przy całym skomplikowaniu fabuły może jednak skupić się na charakterach postaci i szczegółach ich relacji. – Przede wszystkim chciałem zająć się tym pragnieniem, które dopada każdego z nas, żeby osoba, którą kochamy, zawsze była taka, jak na początku znajomości, kiedy stara się pokazać z jak najlepszej strony. Bo gdy emocje opadają, zaczynamy zachowywać się normalnie. Wtedy pojawia się refleksja: kiedyś było inaczej, tamto bardziej mi się podobało. Ten wątek przemawia do mnie wizualnie i intelektualnie. Lubię opierać filmy na ludziach z krwi i kości, przedstawiać ich tak naturalistycznie, jak to tylko możliwe, a potem wrzucać ich w sytuacje nie z tego świata. Pozwala to na eksperymenty wizualne, przy jednoczesnym realistycznym podejściu do uczuć i emocji.